Jeden... wielki... WSTYD...
Takiego pokazu antyfutbolu grodzieccy kibice jeszcze nie widzieli. I aż trudno uwierzyć, że do 35. minuty było 0-0. Po straconej bramce gracze Piasta kompletnie odpuścili rywalom, a Ci zrobili to, co w takiej sytuacji powinno się zrobić. Grali tyle na ile rywal pozwalał - a pozwolił na bardzo dużo. Pyzdrzanie wpakowali piłkę do siatki aż 9. razy, rozgrywając najłatwiejszy mecz w sezonie. Wstyd, wstyd i jeszcze raz WSTYD. Nasi gracze nie byli w tym meczu drużyną. Nikt nawet nie próbował brać ciężaru gry na siebie. W Naszych poczynaniach ofensywnych dominował chaos, a w obronie bierność. Oczywiście - spotkały się w tym meczu dwie drużyny z kompletnie różnymi celami na sezon. Kandydat do awansu grał z beniaminkiem, którego celem jest utrzymanie w lidze. Jednakże brak zaangażowania jest wprost nie do przyjęcia i jeśli każdy z graczy nie zacznie wymagać od siebie - spadniemy z hukiem.
Skład Piasta: Rafał Osajda (kpt) - Przemysław Przespolewski, Robert Rybicki, Bartosz Wysocki, Krystian Paprocki (75' Kamil Rosiak), Jacek Andrzejewski, Bartłomiej Torczyński, Michał Bonczysty (46' Daniel Matusiak), Arkadiusz Czapczyk, Przemysław Klinowski (46' Eryk Gierałka), Mateusz Latański (75' Paweł Klinowski).
Piast rozpoczął ten mecz w bardzo eksperymentalnym ustawieniu: na środku obrony mecz rozpoczął Bartosz Wysocki, na lewej pomocy zadebiutował w barwach Piasta Michał Bonczysty. W roli ofensywnego pomocnika rozpoczął Przemysław Klinowski, który tą rolą miał się wymieniać z napastnikiem Arkadiuszem Czapczykiem. Ustawienie to zdawało egzamin tylko przez pierwsze 30. minut, kiedy to toczyliśmy wyrównany bój z faworytem. Piast stworzył sobie kilka okazji bramkowych, jednak wykończenia pozostawały sporo do życzenia - oddawane strzały były podaniami do bramkarza. Warta po raz pierwszy groźnie zaatakowała w 25. minucie. Rzut wolny na 17. metrze, po którym bardzo dobre uderzenie oddał gracz gości, jednak jeszcze lepiej w bramce spisał się Nasz bramkarz, parując piłkę na rzut rożny. Po tym rzucie rożnym ponownie zagotowało się pod Naszą bramką, jednak strzał głową oraz dobitkę z bliskiej odległości znów obronił Rafał Osajda.
Niestety, w 35. minucie rozpoczął się pokaz bezsilności. Goście objęli prowadzenie po znakomitym uderzeniu niemal w samo okienko bramki. Chwilę później było już 0-2 po sytuacji sam na sam. Przed przerwą goście strzelili jeszcze jedną bramkę, w akcji do której wstyd się przyznać - zawodnik gości z dziecinną łatwością - balansem ciała, bez dotykania piłki minął aż trzech Naszych graczy na linii pola karnego, po czym oddał soczysty strzał w okno bramki. 10. minut, w trakcie których byliśmy świadkami, a nie uczestnikami gry poskutkowało wynikiem 0-3 do przerwy.
Jeszcze gorzej było po przerwie. Każda z 6. bramek, padła po akcjach, gdzie goście znajdowali się w sytuacji dwóch - a nawet trzech na jednego. Nasi gracze byli ośmieszani, dając się mijać "na raz", a przede wszystkim - kompletnie odpuszczając pole gry rywalom. Gracze Piasta częściej niż na piłkę, patrzeli na sędziego w oczekiwaniu na końcowy gwizdek. W tej odsłonie gry żaden z graczy nie zasłużył na pochwałę. Żaden. Zmiennicy, którzy pojawili się na boisku sprawiali wrażenie, jakby byli tu za karę. Co więcej - wynik dwucyfrowy był blisko, jednak rzut karny zmarnował bramkarz Warty, który uderzył obok słupka. Końcowy gwizdek przyjęto z ulgą - dziewięć bramek to wstyd, dwucyfrowy wynik byłby już hańbą.
W minionym sezonie ciężko walczyliśmy o awans. Do każdego spotkania przystępowaliśmy z wiarą w zwycięstwo. Naszym marzeniem był awans, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że w A-klasie będzie ciężko. Chcieliśmy jednak tutaj grać, by móc mierzyć się z lepszymi od siebie i wygrywać zaangażowaniem, gdy braknie umiejętności. Najwidoczniej wielu Naszych graczy o tym zapomniało. W meczu z Czarnymi zaliczyliśmy fatalny początek. W spotkaniu z Wartą przestaliśmy grać w piłkę w 35. minucie. Uderzające jest to, że wielu z Naszych zawodników nawet nie próbowało ratować resztek honoru, a wręcz z obojętnością przyjmowała kolejne bramki. Wielu sprawiało wrażenie, jakby straciło rachubę wyniku. Zero sportowej złości, zero chęci by podnieść się z kolan. Pytanie - dlaczego? Czy jesteśmy w fatalnym położeniu?
Otóż nie. 2 zwycięstwa w 5. spotkaniach wbrew pozorom nie są złym wynikiem. Nie zamykamy ligowej tabeli, co więcej - nie jesteśmy nawet w strefie spadkowej. 11. miejsce nie jest szczytem marzeń, jednak przewaga nad drużynami w strefie spadkowej póki co jest bezpieczna. Od lat beniaminek notuje ciężki pierwszy sezon. Warta Rumin, która awansowała obok Nas - zajmuje ostatnie miejsce z dorobkiem 1 punktu. W minionym sezonie beniaminkami były drużyny GKSu Rzgów i Fanclubu Dąbroszyn. Z jakim skutkiem grały? Otóż po CAŁEJ rundzie jesiennej GKS miał 5. punktów, Fanclub z kolei 7. My nie jesteśmy nawet w połowie rundy, a mamy już 6. oczek. Szanujmy siebie. Naprawdę nie jest tragicznie.
Mamy fakt faktem niedoświadczony zespół - był to zaledwie 19. mecz w historii klubu. Dla 7. graczy wyjściowego składu Piast jest pierwszym klubem w życiu, w A-klasie jest dużo trudniej niż w B-klasie. Sporo nauki przed Nami, nie możemy jednak wychodzić na boisku po najniższy wymiar kary.
Za tydzień gramy w sobotę - jedziemy do Lisewa (gmina Skulsk) na mecz z tamtejszym GKSem. Po tym spotkaniu pauzujemy. Będzie to zatem idealna okazja, by odzyskać honor, radość z gry i szacunek do samych siebie. Przepis na to jest jeden - zaangażowanie od pierwszej do ostatniej minuty gry, bez względu na przebieg boiskowych wydarzeń.
Przepraszamy za wstyd, na który musieli Państwo patrzeć.
TYLKO PIAST!