Wciąż bez zwycięstwa...
Spotkanie z GKSem Lisewo było typowym meczem dwóch różnych połów w wykonaniu Piasta. Do przerwy Nasza drużyna zagrała skandalicznie słabo, po przerwie było już dużo lepiej, jednak przewaga rywali z pierwszej połowy uniemożliwiła zdobycie choćby jednego punktu. Szukając plusów - Piast wyszedł na to spotkanie w najmłodszym składzie w historii klubu - aż sześciu młodzieżowców zagrało w Naszej drużynie.
Skład Piasta: Aleksander Kałużny - Szymon Szczepanowski, Krystian Paprocki, Jakub Torczyński (46' Przemysław Klinowski), Arkadiusz Czapczyk, Bartosz Wysocki (46' Mateusz Latański), Karol Andrzejewski (kpt), Kamil Rosiak, Michał Latański, Bartłomiej Torczyński, Daniel Matusiak.
Niewykorzystany rezerwowy: Rafał Osajda.
Trener: Stanisław Lewandowski
Pierwsza połowa spotkania była meczem do jednej bramki. Piast nie miał pomysłu na grę, a gracze Lisewa korzystali z bierności Naszej drużyny.
Gospodarze objęli prowadzenie już w 5. minucie. Na dwumetrowym spalonym był napastnik gospodarzy, czego nie zauważył sędzia liniowy. W sytuacji sam na sam strzałem w krótki róg gracz Lisewa dał prowadzenie swojej drużynie. Było 1-0.
Już chwilę później sytuacja się powtórzyła. Znów spalony, który naprawdę był bardzo wyraźny. Będący w podeszłym wieku sędzia liniowy wyraźnie nie nadążał za grą, jednak tym razem po Jego niedopatrzeniu piłka trafiła w słupek.
Lisewo okupowało Naszą bramkę, chwilę później po strzale głową piłka znów trafiła w słupek, a minutę później sytuacja sam na sam zakończyła się świetną interwencją Olka Kałużnego, który po raz pierwszy zagrał w drużynie seniorów od pierwszej minuty.
Już po 20. minutach powinniśmy przegrywać bardzo wysoko, jednak gospodarze obijali słupki i poprzeczkę. Była to najsłabsza połowa Piasta w rundzie wiosennej. Dowodzi temu choćby fakt, że pierwszy strzał na bramkę oddaliśmy dopiero w 28. minucie, jednak był to strzał obok bramki - uderzał Bartek Torczyński.
W 32. minucie przegrywaliśmy 2-0. W kolejnej sytuacji sam na sam gracz Lisewa na dwa tempa pokonał Kałużnego.
Już w 35. minucie było 3-0! Tym razem na lewej obronie Krystian Paprocki dał się łatwo ograć rywalowi, a ten pewnym strzałem pokonał bramkarza Piasta.
Do przerwy było 3-0, jednak - bądźmy szczerzy - był to najniższy wymiar kary.
W przerwie Stanisław Lewandowski dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się Przemysław Klinowski i Mateusz Latański. Drugi z tych graczy odmienił oblicze Naszej gry, dzięki czemu Nasza drużyna przestała przechodzić obok meczu, a w końcu podjęła walkę z rywalem.
Kilka pierwszych minut drugiej połowy to nagła przewaga Piasta, co zaskoczyło gospodarzy.
Niestety, w 50. minucie pozornie niegroźnej sytuacji gospodarze strzelili gola na 4-0. Strzał z ponad 30. metrów, piłka leci po ziemi wprost na Olka Kałużnego, ten jednak popełnia szkolny błąd, przepuszczając ją między nogami.
Nasza drużyna zaczęła szukać bramki honorowej, co szybko przyniosło oczekiwany skutek.
Już w kolejnej akcji Przemysław Klinowski podał za plecy obrońców, a Daniel Matusiak zachował się jak weteran - z dziecinną łatwością zgubił obrońcę i strzałem na dwa tempa pokonał bramkarza gospodarzy. Było 4-1.
Piast nie odpuszczał i w 65. minucie było 4-2. Ze skrzydła dośrodkował Mateusz Latański, a w polu karnym akcje wykończył Arkadiusz Czapczyk. Gospodarze byli wyraźnie zaskoczeni.
Tym bardziej, że gracze Piasta wydawali się uwierzyć w korzystny wynik. W 70. minucie bramkarz rywali wybił piłkę wprost pod nogi Bartka Torczyńskiego. Ten jednak z 25. metrów uderzył tuż obok pustej bramki.
W końcówce spotkania Nasza drużyna rzuciła wszystko na jedną kartę.
Dwukrotnie wychodziliśmy sam na sam, co ciekawe sam na sam wychodzili gracze Naszej drugiej linii. Tutaj jednak ponownie przypomniał o sobie sędzia liniowy, który wbrew logice widział spalone, co wzbudziło ogromne kontrowersje i na boisku, i na Naszej ławce rezerwowych.
Doliczony czas gry to dobra akcja Szymona Szczepanowskiego, który jednak uderzył tuż obok bramki.
Spotkanie kończy się porażką 4-2, spowodowaną fatalną postawą Naszych graczy w pierwszej połowie. Rywale wygrali zasłużenie, lecz ogromny niesmak pozostawiła po sobie praca jednego sędziego liniowego.
Następne spotkanie to mecz z Fanclubem Dąbroszyn, który wiosną co prawda nie punktuje zbyt często, to jednak - w przeciwieństwie do Nas - jeśli przegrywa, to zawsze jedynie jedną bramką.
Zapraszamy w sobotę do Rychwała. Pierwszy gwizdek sędziego o godz. 17.00.
TYLKO PIAST!